|
Miasto Filipów, założone przez Zygmunta Augusta na terenie włości szembelowskiej, utworzonej w 1512 roku przez Chociana Szembela, nie
posiada wzmianki o szkole ani w dokumencie erekcyjnym z 8 września 1570
roku, przyznającym mu prawo magdeburskie, ani w dokumencie z 29 lipca
1571 roku, uposażającym tamtejszą parafię. Pierwszy starosta filipowski,
Aleksander Gwagnin, nie zdołał wybudować szkoły. Dopiero drugi,
Krzysztof Morsztyn, mając na myśli uczynienie z Filipowa centrum
arianizmu na Litwę, wystarał się za pośrednictwem swego współwyznawcy,
Mikołaja de Buccelis, nadwornego lekarza królewskiego, o erygowanie tu
gimnazjum. Odpowiedni dokument pisany na pergaminie, opatrzony podpisem
Stefana Batorego i wiszącą pieczęcią Wielkiego Księcia Litewskiego,
został wydany w Niepołomicach 28 maja 1585 roku.
Czytamy w nim, że obywatele filipowscy, już od kilku lat powziąwszy
zamiar utworzenia w swym mieście gimnazjum, po większej części
wybudowali odpowiedni budynek, lecz zwątpili, czy z powodu swego ubóstwa
zdołają postarać się o dobrego, wykształconego i doświadczonego rektora
dla swej szkoły. Zwracali się więc z prośbą do króla, aby ten ze swej
łaskawości wyznaczył wieczysty fundusz na utrzymanie nauczyciela.
Ponieważ królowi zależało na tym, by młodzież zdobywała dobrą naukę i
miała doświadczonych wychowawców, a obywatele filipowscy mogli łatwiej
zbudować gimnazjum i utrzymać nauczyciela, nadał temu gimnazjum, na
wieczne czasy, siedem nieuprawionych łanów gruntu, z tych sześć łanów
pod gospodarstwo rolne, siódmy na zadrzewienie. Zostały one wydzielone -
za zgodą starosty, Krzysztofa Morsztyna - z łanów miejskich, leżących
między wioskami Zusenko a Motułe, tuż przy proboszczowskiej wiosce
funduszowej Tabałówka. Pożytki płynące z włók szkolnych nie mogły iść
ani na korzyść starosty filipowskiego, ani na miasto, lecz jedynie na
potrzeby nauczyciela. Gdyby na jakiś czas go w szkole zabrakło, wówczas
wszelkie dochody należało wręczyć w całości temu nauczycielowi, który
zostanie na urząd wprowadzony.
Gdy po wojnie szwedzkiej proboszcz Gutowski zajął fundusz pod swój
zarząd, mieszczanie skarżyli się w 1668 roku wizytatorowi biskupiemu, że
niesłusznie czynił pobierając dochody z siedmiu łanów gruntu
przeznaczonych na nauczyciela, nie troszcząc się o rektora. Proboszcz
otrzymał surowy nakaz, aby natychmiast postarał się o odpowiedniego do
nauczania młodzieży bakałarza, a wszelkie pobrane dochody mu zwrócił.
Jeszcze raz czytamy, że tuż przed rozbiorami Polski „mieszczanie
proboszcza z posesji rzeczonych siedmiu włók gwałtownie wybili, one
różnym osobom słownie sprzedali na wieczność i on fundusz do 30 talarów
pruskich tylko doprowadzili, z których oprócz dostarczenia opału,
nauczyciel ze wszystkiem utrzymać się powinien, co jest rzeczą zgoła
nieodpowiednią". Ponieważ nabywcami byli przedmieszczanie jemielistcy,
dlatego podczas przeprowadzonej kolonizacji włóki szkolne zostały
przyłączone do trójpolówki wsi Jemieliste i wnet ślad po nich zaginął.
Według erekcji obywatele Filipowa wybierali na nauczyciela czterech
kandydatów, z których starosta filipowski miał zatwierdzić najbardziej
odpowiedniego". Szkoła, od swego założenia aż po wiek XX, była kilkakroć
odbudowywana „na placu takim zaraz przy cmentarzu danym od miasta, ile
budynek miejsca zabrać może"; ani ogródka, ani podwórka dla wygody
nauczyciela i dzieci nie było.
Należy przypuszczać, że gimnazjum fllipowskie w pierwszym okresie swego
istnienia należycie spełniało swą rolę oświatową. Złożyło się na to
wiele przyczyn. Wskutek rozwoju gospodarczego na przełomie XVI i XVII
wieku rozkwitało miasto i okolica. Filipów wraz z przedmieściami liczył
do sześciu tysięcy obywateli, cała parana katolicka do dwunastu tysięcy
wiernych. Takiej gęstości zaludnienia później się tu nie spotyka.
Parafię obsługiwał proboszcz i trzech wikarych. Pracować musieli
gorliwie na polu religijnym i oświatowym, chociażby ze względu na
powstały w Filipowie zbór ariański.
Założył go w 1594 roku Krzysztof Morsztyn, starosta filipowski, który
wydawszy swą siostrę za herezjarchę Faustyna Socyna, przy jego pomocy
chciał tu utworzyć silną i dynamiczną placówkę ariańską. Sam gorliwie
swe idee propagował na terenie starostwa i w miejscowej szkole. Tu, od
założenia zboru aż do 1610 roku, przełożonym i jednocześnie kaznodzieją
był Jan Voelkelius, mąż uczony i wielkiej wymowy. Tu także w 1608 roku
był kaznodzieją Andrzej Wiszowaty senior. Tu był wicestarostą i gorliwym
apostołem arianizmu Stanisław Wiszowaty, ożeniony z jedyną córką Socyna
- Agnieszką. Z powyższego małżeństwa narodził się w Filipowie, 26
listopada 1608 roku, Andrzej Wiszowaty, największy teolog ariański,
który przygotował w Europie drogę dla racjonalizmu.
W ustawicznym wirze dysput religijnych, mimo woli kończących się
napadami na proboszcza, kształciły się umysły, rosła chęć do nauki i
czytelnictwa oraz kształcenia młodzieży w miejscowym gimnazjum.
W latach 1624-1626 nawiedziła pogranicze pruskie zaraza. W 1639 roku
pożar zniszczył Filipów, szkoła spłonęła. Zapewne wkrótce została
odbudowana, bo 22 października 1656 roku, po bitwie stoczonej przez
hetmana Wincentego Gosiewskiego tuż pod miastem ze Szwedami, ponownie
została spalona, tym razem przez nieprzyjaciela. Po Szwedach przyszła
zaraza, która uczyniła tak wielkie spustoszenie, że z ludnej parafii
zostało zaledwie kilkaset osób, a nowych trzeba było sprowadzać z
dalekiej Holandii. Przeszło dwadzieścia lat niektóre wioski stały pustką
inne zupełnie zarosły lasami. Nic więc dziwnego, że w 1668 roku szkoły
jeszcze nie było. Wizytator nakazywał, aby w myśl fundacji, mieszczanie
szkołę wybudowali. Chętnie przyrzekli to uczynić, proboszcz zaś miał
tylko dopilnować, by to wykonali. Ponowna wizytacja w 1674 roku
przyśpieszyła odbudowę szkoły. W 1700 roku szkoła już była i w niej
zdolny dyrektor W latach 1709-1710 dżuma nawiedziła cały kraj,
zniszczyła prawie całą ludność, niektóre wioski zupełnie zostały
wyludnione, szkoła zamarła. W aktach wizytacyjnych z 19 stycznia 1732
roku, z 17 października 1746 roku oraz z 11 września 1763 roku powtarzał
się nakaz: „Szkółkę parafialną mieć w dozorze i doskonałego w niej
trzymać dyrektora". Szczególnie podczas ostatniej z wymienionych
wizytacji, biskup Massalski napominał: „Należy szkołę parafialną jak
najprędzej urządzić, gdzie by nauczano dziateczki w nauce
chrześcijańskiej, przykazaniach kościelnych i elementarnych podstawach
nauki".
Gorliwość biskupa Massalskiego została uwieńczona pomyślnym skutkiem.
Szkołę w Filipowie reaktywowano i uczęszczało do niej wielu uczniów.
Jednak budynek szkolny był stary i groził wywróceniem się, i
niebezpieczeństwem. Dlatego mieszczanie w roku 1789 rozebrali go i w
ciągu dwóch lat wybudowali nowy „z drzewa ciosanego w kostkę, wsparty na
kamieniach, gontami kryty, z kominem nad dach wyprowadzonym, położony
względem kościoła na zachód, blisko cmentarza, ma w sobie dwie izby i
dwie komory; od północy izbę mniejszą z komorą, długości botów 14,
szerokości botów 22, gdzie mieszka dyrektor, z piecem kachli zielonych i
z kominem małym, stalowanie i pomost z tarcic, okien niewielkich z okiennicami trzy, dwa w izbie, jedno w komorze, drzwi dwoje, jedne
izbowe, drugie komorne, na krukach i zawiasach żelaznych, z zaszczepkami
żelaznymi. Przez sień małą od południa izba większa z komorą długości
botów 33, szerokości botów 22, gdzie studenci się bawią i piecem z
kachli zielonych i kominem, stołowanie i podłoga z tarcic, okien z
okiennicami 4, trzy w izbie, jedno w komorze, drzwi dwoje, izbowe jedne,
komorne drugie, na krukach i zawiasach żelaznych. Sień mała, gliną
wybita ma dwoje drzwi, jedne z frontu większe, drugie w tyle mniejsze,
na krukach i zawiasach żelaznych, ze środka zamykające się zakrętkami.
Dyrektor który uczy studentów nazywa się Kazimierz Tomkiewicz, z retoryki szkół kowieńskich, mający charakter dobry, liczbę umiejący
dobrze, człowiek stateczny i pilny; dopiero studenci schodzą się do
ratusza póki budynek szkolny dokończony się stanie. Studentów znajduje
się teraz 18, spodziewać się trzeba więcej, bo powszechnie zbiera się od
pół zimy do osób 50 różnej kondycji. Dochodami szkolnymi rządzi miasto,
o dyrektora się stara i utrzymanie a imć ks. proboszcz patrzy, aby
dyrektor był dobry i porządek utrzymywał należyty".
|
|