ARTYKUŁY O REGIONIE

 
     
  Cmentarz katolicki w Filipowie ANDRZEJ MATUSIEWICZ Jaćwież
Arianie i mariawici w Filipowie ANDRZEJ MATUSIEWICZ Jaćwież
Miodoborze ANDRZEJ MATUSIEWICZ Jaćwież
 
  Kolonizacja włości szembelewskiej JERZY WIŚNIEWSKI w Studia i materiały do dziejów Suwalszczyzny Białystok 1965
 
 
 

Cmentarz katolicki w Filipowie
ANDRZEJ MATUSIEWICZ


    Po założeniu w 1571 roku kościoła w Filipowie zmarłych grzebano przy kościele, a znakomitszych parafian w kościele. Kiedy w 1839 roku rozebrano stary kościół, znaleziono w nim sklep cały murowany z cegieł, otwór z niego na południe... tak jest suchy, że nieboszczyki w licznej ilości od niepamiętnych czasów w nim złożone w całości, prawie całe osoby tak mocno zaschłe, skórą powleczone, że dają się w całości podnosić i nosić bez naruszenia. Ponowny ich pochówek odbył się 28 maja tegoż roku.
    Zasięg cmentarza grzebalnego przekraczał obecny cmentarz przykościelny i rozszerzał się na całe wzgórze, gdzie zbudowana jest stara plebania i zabudowania gospodarcze. Teren cmentarza w zależności od epoki był oparkaniony albo nie, na przykład w 1767 roku pisano: cmentarz nie ogrodzony wcale krzyż nowy na nim, ale już w 1789 roku cmentarz na około kościoła oparkaniony tarcicami. W 1803 roku powiększono cmentarz o prawie jedną trzecią i wówczas został naddatek ten obmurowany kamieniami kosztem parafii.
Ponieważ parafia była rozległa, nie wszystkich zmarłych chowano w Filipowie. Powstawały cmentarze wiejskie. Według zapisów z 1789 roku są mogiłki chrześcijańskie w parafii przy wsiach Olszance, Pieckach, Motulach Czarnych i Motulach Rakówku, bez żadnego ogrodzenia, w polu tylko krzyże na sobie mające, na których rzadko kto się chowa. W 1811 roku takich cmentarzy było osiem, ale nie na wszystkich grzebią.
Za czasów Królestwa Polskiego po 1815 roku założono nowy cmentarz za miastem, po lewej stronie drogi wiodącej do Bakałarzewa. Cmentarz był nie ogrodzony, ludzie więc niechętnie grzebali tam zmarłych. Zdarzało się, że pochówku dokonywano nadal przy kościele. W sierpniu 1819 roku interweniowała w tej sprawie Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji: w M. Filipowie kilku ludzi, na cmentarzu przy kościele w środku zabudowań Miasta pochowano i że Mieszkańcy tameczni w chowaniu Ciał zmarłych ludzi na cmentarzu od miasta odległym staje się uporczywem... Komisja Wojewódzka rozkazała ogrodzić nowy cmentarz. Dyskusje nad tym, czy ma to być ogrodzenie drewniane, czy murowane z kamieni i skąd wziąć na to pieniądze, przeciągnęła się aż do 1826 roku. Dopiero wówczas stanął mur z kamieni palnych od frontu na wapno, a dale: wokoło na mech sadzonych. Wykonawcą prac był właściciel Motul, Ksawery Ciemnołoński. a środki zebrał ks. Antoni Damazy Rukk z pokładnego.
    W 1824 roku postanowiono zbudować na wzgórzu, na nowym cmentarzu grzebalnym kaplicę. Do października 1828 roku Klemens Wróblewski wymurował i to z różnych prawie kamiem z gliną, bardzo mało używając wapna, tylko ściany i kilka krobii postawił na dachu, i jeżeli zaraz me pokryje tego muru, spodziewać się można bez żadnego zawodu, iż się zawali i cały koszt łożony zginie. W 1841 roku kaplica miała dach słomą z gliną kryty, mieszczący na grzbiecie swoim kopułkę z krzyżem żelaznym wraz z sygnaturką. W środku zaś tejże znajdują się dwie mensy z dwoma obrazami: Najświętszej Mara Panny Szkaplerznej i św. Michała bez żadnych innych dalszych apparatów. W ogólności budowla powyżej wzmiankowana znajduje się w nędznym stanie tak dalece. że jeżeli jej zabezpieczenie i restauracja nie nastąpi, dalszej ruinie i upadkowi zagrażać będzie. Kaplica miała kształt małego domu o długości pięciu, szerokości czterech i wysokości trzech metrów, wewnątrz tynkowana o płaskim suficie. W ścianach bocznych były po dwa okna, drzwi wejściowe podwójne na zawiasach żelaznych z zamkiem wewnętrznym. Po kilkudziesięciu latach (1880) dach zgnił, kopułka zawaliła się, a krzyż żelazny umieszczono na skraju dachu. Inwentarz z 1898 roku podawał, że kaplica kryta była gontem, lecz w złym stanie. Nie odprawiano już nabożeństw. W ołtarzu znajdował się obraz Matki Boskiej Różańcowej, prawdopodobnie przeniesiony z kościoła parafialnego.
Kaplica ustawicznie zaniedbana, powierzchownie remontowana w czasie pierwszej wojny światowej straciła dach (zgnił), zacieki uszkodziły ściany, które w kilku miejscach popękały aż do fundamentów. Po wojnie strach było tam wejść. Remont był spóźniony i dlatego w latach dwudziestych ks. Stanisław Dąbrowski zmuszony był ją rozebrać.
Cmentarz utrzymywano w porządku. W 1873 roku pisano: cmentarz za miastem murem z kamieni ogrodzony, na którym oddzielone jest miejsce dla innowierców, a przy cmentarzu znajduje się miejsce przeznaczone dla trupów dzieci bez chrztu zmarłych. Na początku XX wieku ks. Julian Akielewicz zatroszczył się o uporządkowanie i powiększenie cmentarza grzebalnego. Przyłączono do cmentarza kawał ziemi od strony miasta wraz z kaplicą Narbuttów, o której niżej. Również powiększono szerokość cmentarza w dół poza kaplicę. Tak powiększony cmentarz otoczono nowym murem z kamieni polnych i dano nowe żelazne bramy wejściowe. Wielkość cmentarza pozostała bez zmian do dzisiaj. Po pierwszej wojnie światowej cmentarz nieco opuszczony oczyszczono jedynie z bzu i innych zarośli. Druga wojna światowa przyniosła zniszczenie muru na długości około dziesięciu metrów. Poważne prace porządkowe (usuwanie starych drzew, rozebranie kaplicy Narbuttów) zostały przeprowadzone w latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych XX wieku.
    Między 1841 a 1844 rokiem obok cmentarza grzebalnego od strony miasta, na gruncie zakupionym przez Narbutta, stanęła druga, nieco mniejsza kaplica, czyli pomnik familijny, pod którą sklep z cegły wymurowany, gdzie spoczywają zwłoki tejże Familii, pokryta jest smolowcem, z gankiem na dwóch kolumnach spierającym się, do której drzwi podwójne malowane, okute i przyzwoitym zamknięciem opatrzone. Okien niewielkich cyrkular-nych w kit oprawnych dwa. Oparkaniona murem z kamieni na wapno z bramką sztachetową i stosownym zamknięciem. W kaplicy był ołtarz oraz wiele przedmiotów liturgicznych sprawionych kosztem Narbuttów. Kaplica do pierwszej wojny światowej była w bardzo dobrym stanie. Przez wiele lat opiekował się nią oraz grobami Narbuttów Ksawery Lineburg, właściciel folwarku Karolinowo.
W krypcie na murowanych postumentach stały metalowe trumny z zabalsamowanymi ciałami rodziny Narbuttów. Po pierwszej wojnie światowej, jak pisze ks. Czesław Matusiewicz,
gdy drzwi były rozbite, sam osobiście oglądałem cztery trumny w dobrym stanie, ciała dzieci i dorosłych wyglądały jak żywe. Do 1939 roku kaplica była w dobrym stanie. Pokryta wiórem, miała ołtarz z obrazem Matki Boskiej Wniebowzięcia, malowanym na płótnie. Podczas ostatniej wojny w 1945 roku groby zostały sprofanowane, ciała powyrzucano z trumien, a kaplica poważnie uszkodzona. Pozbawiona drzwi i okien niszczała aż do lat osiemdziesiątych, kiedy została rozebrana. Do dziś pozostały tylko fundamenty wraz z kryptą.
Najstarszymi, zachowanymi nagrobkami są: pochodząca z 1848 roku płyta nagrobna Józefy z Tomaszewiczów Gałdziewiczowej, burmistrzowej bakałarzewskiej oraz pomnik Teresy z Siprowskich Karo z 1854 roku. Zachowały się także groby czterech księży: Juliana Akielewicza (1857-1917) i jego brata Wincentego (1862-1909), Franciszka Brazewicza (1845-1898) i Czesława Matusiewicza (1913-1964).
    Tuż za główną bramą po prawej stronie, na symbolicznym grobie, stoi pomnik braci Piotra (ur. 1905), Kazimierza (ur. 1916) i Antoniego (ur. 1923) Staszkiewiczów, skazanych 8 listopada 1946 roku na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Białymstoku za przynależność do WiN-u. Piotr Staszkiewicz był wójtem filipowskim, członkiem Gminnej Rady Narodowej w Filipowie i Powiatowej Rady Narodowej w Suwałkach, należał do PSL. To, jak pisze Maria Turlejska, było zapewne przyczyną oskarżeń pod adresem braci Staśkiewiczów [Staszkiewiczów] / ich skazania na śmierć. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski i wyrok wykonano 25 listopada 1946 roku w Białymstoku.
Na cmentarzu znajduje się pomnik Na pamiątkę poległym za wolną Polskę postawiony w 1998 roku przez mieszkańców gminy w osiemdziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości (na miejscu tzw. Grobu Nieznanego Żołnierza).
 

 
 

 ANDRZEJ MATUSIEWICZ Jaćwież

 
  powrót >>>  
     
 

Arianie i mariawici w Filipowie
ANDRZEJ MATUSIEWICZ



    Filipów jedno z trzech, obok Raczek i Bakałarzewa, byłych miast leżących nad Rospudą powstał na terenie włości szembelewskiej, utworzonej w 1512 roku przez Fotiana Szembela. Było to pierwsze miasto królewskie w tej części Suwalszczyzny. Akt lokacji na prawie magdeburskim wystawił 8 września 1570 roku w Warszawie król Zygmunt August. Miasto otrzymało herb Rak, trzy jarmarki, targ tygodniowy, liczne zwolnienia i ogromny obszar obejmujący miasto oraz znaczną część puszczy dookoła. Swymi granicami sięgało jeziora Rospuda i jeziora Jemieliste. Do początku XVII wieku powstały tam przedmieścia Jemieliste, Olszanka, Szafranki i Wólka. Niespełna rok później, 29 lipca 1571 roku, Zygmunt August przywilejem z Warszawy uposażył parafię filipowską. Na swe utrzymanie otrzymała sześć włók ziemi (powstała tam wieś Tabałówka), sześć placów w mieście oraz dziesięcinę, kolendę, prawo łowienia ryb i wolne mlewo.
    Filipów należy do miejscowości Suwalszczyzny o najciekawszej historii o wyjątkowej przeszłości religijnej. Tu na przełomie XVI i XVII wieku powstał ośrodek ariański, a w początkach wieku XX mariawicki.
    Filipów i okolica tworzyły starostwo filipowskie. Pierwszym znanym starostą był Aleksander Gwagnin (1534—1614), Włoch z Werony. Otrzymał je w dożywocie w 1574 roku z nadania zapewne Henryka Walezego. Wówczas też wycofał się ze służby w wojsku. W następnych latach popadł w zatargi z poddanymi i prawdopodobnie rozpoczął jakieś operacje finansowe, gdyż w 1576 roku pozaciągał poważne długi. 12 maja 1578 roku otrzymał królewski przywilej na wypalanie popiołów w starostwie filipowskim. W 1576 roku powrócił do służby królewskiej i wziął udział w wyprawie na Gdańsk. W 1578 roku w Krakowie wyszło pierwsze wydanie jego pracy Sarmatie europeae descriptio, dedykowane Stefanowi Batoremu.
Zaciągnięte wcześniej długi spowodowały, że już być może w 1579 roku sprzedał starostwo filipowskie Mikołajowi Bucelli (zm. 1599) lekarzowi królewskiemu. Ten ofiarował je swojej siostrze lub bratanicy Małgorzacie Lippi de Bucellis (zm. 1603 lub 1604), żonie Krzysztofa Morsztyna (1522-1600). Wkrótce uprosił króla o nadanie starostwa małżonkom Morsztynom. Stało się to 10 listopada 1584 roku. Następnym starostą był syn Krzysztofa, także Krzysztof (zm. 1642).
    Morsztynowie należeli do wybitnych działaczy ariańskich. Rodzinne dobra na Podgórzu pod Krakowem były ośrodkiem arianizmu w Koronie, a dzięki staraniom Morsztynów, takim ośrodkiem w Wielkim Księstwie Litewskim stał się Filipów. Przewodnikiem duchowym Morsztynów był Faust Paweł Socyn (1539 Siena 1604 Lusławice), który w latach 15831587 przebywał w Pawlikowicach, majątku Morsztynów pod Krakowem, a w maju 1586 roku ożenił się z Elżbietą Morsztynówną (zm. 1587), córką Krzysztofa. Miał z nią córkę Agnieszkę. Po skazaniu Socyna na śmierć przez inkwizycję w Sienie w 1591 roku i konfiskacie majątku we Włoszech, został pozbawiony dochodów na utrzymanie. Wiódł skromny tryb życia i korzystał z pomocy przyjaciół, głównie wspomnianego już medyka królewskiego Mikołaja Bucelli, który udzielił mu mieszkania i utrzymywał go w latach 15931597.
    Zbór ariański w Filipowie założył w 1594 roku Krzysztof Morsztyn. Sam gorliwie swe idee propagował na terenie starostwa i w miejscowym gimnazjum, które założył Mikołaj Bucelli i mieszczanie filipowscy. Stefan Batory 28 maja 1585 roku dokumentem z Niepołomic zatwierdził jego założenie, a na utrzymanie miasto otrzymało siedem włók ziemi jeszcze niewyrobionych (dzisiaj w granicach wsi Jemieliste).
Od założenia zboru aż do 1610 roku jego przełożonym i jednocześnie kaznodzieją był Jan Volkel (zm. 1618), mąż uczony i wielkiej wymowy, znany teolog i polemista zborowy, bardzo zaprzyjaźniony z Morsztynem. Pochodził z Saksonii, do Polski przybył w 1585 roku. W Filipowie w 1608 roku był kaznodzieją Andrzej Wiszowaty senior. Tu był wicestarostą i gorliwym apostołem arianizmu Stanisław Wiszowaty, ożeniony z jedyną córką Socyna, Agnieszką. Z tego małżeństwa urodził się w Filipowie 26 listopada 1608 roku Andrzej Wiszowaty, największy teolog ariański.
    Krzysztof Morsztyn młodszy otrzymał w 1623 roku od króla zgodę na odstąpienie starostwa filipowskiego Józefowi Korsakowi, późniejszemu wojewodzie mścisławskiemu. Być może utrata możnych protektorów, reakcja katolicka oraz niszczące okolice „morowe powietrze" spowodowały upadek arianizmu w Filipowie.
    Po ponad trzech wiekach znaczne wpływy w Filipowie uzyskali wyznawcy jedynej polskiej herezji w kościele katolickim mariawici. Stało się to za sprawą wikariusza filipowskiego ks. Józefa Hrynkiewicza. Według ks. Henryka Bagińskiego, autora opracowania Dzieje mariawityzmu w Filipowie, „początki ... [jego] krętackiej roboty są niejasne". Najpierw, prawdopodobnie w 1904 lub 1905 roku począł głosić z ambony o bliskim końcu świata, o przyjściu antychrysta, „o pewnej świętej niewieście", w której rękach jest miłosierdzie, rozdawał wśród ludzi medaliki z Matką Boską Nieustającej Pomocy. W jego mieszkaniu odbywały się tajne konferencje, a po wioskach „rozsyłał swych agitatorów ci zapisywali na listy »zakonu mariawitów«". Przez władze kościelne został przeniesiony z Filipowa do innej parafii. Przez rok był poza Filipowem. Wrócił tu wiosną 1906 roku jako kapłan suspendowany, czyli zawieszony w pełnieniu obowiązków. W drugą niedzielę Wielkiego Postu zjawił się w kościele i wówczas, w trakcie nabożeństwa, ks. Pius Andziulis, wikariusz filipowski, wskazał na niego z ambony „jako heretyka, odszczepieńca, wilka w skórze barankowej, prowadzącego dusze ludzkie na wieczne zatracenie". Ten, wychodząc z kościoła, pociągnął „za sobą nieomal całą parafię, udał się do gospodarza Jana Wróblewskiego w Filipowie i tam na podwórku wygłosił pierwsze po odszczepieństwie kazanie, a w mieszkaniu odprawił nabożeństwo". 12 marca administrator diecezji sejneńskiej wysłał do „ukochanych wiernych w Chrystusie parafian filipowskich" list przedstawiający herezję i informujący o ekskomunice, którą ściągnął na siebie ks. Hrynkiewicz. List zawierał też groźbę, że wyznawca herezji „nie będzie pogrzebany na świętym miejscu, czyli cmentarzu katolickim, nie wolno będzie modlić się za jego duszę, ci zaś wszyscy, którzy by słuchali jego nauki, wpadną w tąż samą karę kościelną". Proboszcz filipowski, ks. Julian Akielewicz,
28 marca prosił administratora diecezji sejneńskiej o przysłanie do odprawienia rekolekcji ks. Romualda Jałbrzykowskiego, profesora seminarium sejneńskiego. 27 maja mariawici naszli kościół filipowski i śpiewali swoje pieśni. Nie usłuchali próśb ks. J. Akielewicza, a opuścili kościół dopiero po zjawieniu się wójta, pisarza gminnego i policji. Ksiądz podał ich do sądu gminnego. Oto jak te wydarzenia przedstawi' anonimowy autor relacji (cytat z oryginalną pisownią):
   Z cego posło? A no, z rozanca!
Siedzim my w ławkach po prawej stronie i tatek w kazdo niedziele śpiewamy w kościele różaniec... Nie dośpiewali myjesce do pulowy as tu wchodzo mankietniki (może jekiech dwudziestuch, trzydziestuch): usiedli w ławkach po lewej stronie i dalej śpiewać różaniec od pocatku. My ciągnieni dalej, a joni nas przebijajo! Cysta Sudoma i Gomora stała w kościele... Wsed probosc, ksiądz Akieleic i po dobremu gada do mankietnikow:
Chceta śpiewać, śpiewajta razem, a nie jene jenem naprzeciwko! Bo to nie modlitwa tylaj obraza Boska!
A te mankietniki, jak nie zacno jeden bez jenego obzywać probosca wyzwiskami! As nas ciarki przelatuwali słuchać. Probosc swoje; każe jem wyjść z kościoła, jeśli nie chco spoinie się modlić, a joni swoje! Koniec koncow my przestali śpiewać i joni małopomału się wykotłowali z kościoła. Ale jesce wychodząc się wygrażali proboscoju: my tobie, taki nie taki, skurwy synu pokazem! (a mieli nasykowany worek z popiołem, solo i tabako i kije za płotem, naprzeciwko kościoła. Sli widać sukać zacepki, coby kościół od prawowiernech odebrać. Na co ten worek chtości z tech co widzieli, się pyta. A Sojka Franek na to: Niech tyło z nami prawowierne się zacno, to my jem pokazem: zasypiemjem ślepie popiołem!).
Probosc za zniewagie podał skargie do sądu. I sprawę wygrał. A ten sąd buł, jek wiecie, w Zdanoicowem domu, zara od rynku, kole wikarjatu! To kiedy ta sprawa sła sie nazlatuwalo tech mankietnikow co niemiara! I w sądzie i na drodze pełno jech było, może więc jek do setki! To kiedy zasłychneli, co sąd przysądziuł racje proboscoju, a nie jem
— się skotłowali i runęli pod gore
na plebanie księdza bić! Leco joni z kijoma, rozjusone a babyi dzieci z niemi. Potencas wieźlinase chłopy siano foroma z pola. Obacyli co się świenci, pozlatuwali z forów, kłonice powymalii doskocyli do tech mankietnikow:
A wy dzie tu? I cego? Nie się wzejdzieta do swojech domów, w mig to popamientata nas!!!
A chłopy byli silne, postanowne: jenemu, drugiemu wyrwali kij z renki i pod nosem pogrozili. Mankietniki popatrzali co tu nie przelewki i się porozchodzili. To to tak z niemi było!... Opowieduwał mnie wikary, ksiądz Cyplejewski: co jek usłysał po sądzie ten armider na drodze to wysed na ganek i patrzał co tu będzie, kiedy ten tłum z takiem gwałtem leci do plebani? By się zdaje miał chieńć snzec probosca, a tu nie było jek. Sareście i sam buł w strachu. Posiada: — Ni miałem dotąd najmniejsego pojeńcia co to herezja!
Problem był z grzebaniem zmarłych mariawitów. We wrześniu 1906 roku urząd gubernialny w Suwałkach, za pośrednictwem administratora diecezji sejneńskiej. nakazał ks. Akielewiczowi grzebanie mariawitów na cmentarzu katolickim. Ponieważ prawo kanoniczne zabraniało chowania sekciarzy na miejscu poświęconym (ewentualnie tam, gdzie leżą niechrzczone dzieci), Administrator w obawie przed zamieszkami proponował utworzenie specjalnego cmentarza dla mariawitów. Przez jakiś czas grzebano ich jednak „na wyznaczonym dla innowierców miejscu
obrębie cmentarza". Później yznaczono nowy, istniejący naiil cmentarz mariawicki.
W ..Tygodniku Suwalskim" i październiku 1906 roku stwierizsao jedynie, że Filipów „nieraz ;_z był świadkiem gorszących zatarsów z miejscowym proboszczem".
Wyrokiem Piusa X z 5 grudnia 1906 roku mariawici zostali
wyklęci i wyłączeni z Kościoła. Administrator diecezji sejneńskiej, dekretem z 26 grudnia, dał ks. Hrynkiewiczowi dwudziestodniowe ultimatum na nawrócenie się. Po jego upływie został wyklęty i wyłączony z Kościoła. Wraz ze współwyznawcami założył wówczas gminę mariawicką w Filipowie. Według ks. Bagińskiego, mariawici rekrutowali się „z najbiedniejszej klasy, niektórzy ludzie zaledwie posiadają po parę mórg ziemi".
Przez krótki czas modlili się w zabudowaniach Jana Wróblewskiego przy ul. Poświętnej, a później przenieśli się do Wojciecha Wróblewskiego na ul. Garbaską. Domagali się od władz wydania kapliczki na cmentarzu. W 1908 roku zakupili mariawici karczmę w rynku i 2 lutego ks. Hrynkiewicz dokonał jej poświęcenia na kaplicę. Drugą kaplicę wznieśli mariawici we wsi Tabałówka, ponieważ „cała wieś i częściowo sąsiednie były mariawickie" (w 1923 roku już jej nie było).
   Zróżnicowane są szacunki wiernych: według danych mariawickich, w 1909 roku w Filipowie było ich ok. 600, a w okolicach Suwałk 300. Według danych katolickich, w tym samym roku na całej Suwalszczyźnie miało ich być ok. 450. Te same źródła informują, że w 1915 roku mariawitów było 300, w 1918 — 200, w 1922 200, w połowie 1923 roku 175, a w 1937 130. Mariawici zamieszkiwali wsie: Jemieliste, Motule, Tabałówkę i Zusno. Do tej parafii należeli także wyznawcy z Jeleniewa, Bakałarzewa, Przerośli i Suwałk.
Podstawowe finanse parafii pochodziły z dochodów szwalni żeńskiej („Szyć niosła cała okolica"), w której przez całą dobę pracowało osiem szwaczek i sześć maszyn (w 1923 roku szwalnia przynosiła tygodniowo do miliona marek zysku). „Kosztem szwalni został postawiony duży dom drewniany, w którym obecnie mieści się kaplica, szwalnia, ochronka i przytem mieszkają Hrynkiewiczowie, dwie zakonnice oraz innych kilkanaście niewiast »zakonnych«. Karczma, w której poprzednio był »dom modlitwy*, została rozebrana".
    4 października 1922 roku gościł w Filipowie mariawicki biskup J. Próchniewski, który przyjechał „utwierdzać swoich wiernych, przewidując akcję ze strony Kościoła". Wkrótce, bo w listopadzie 1922 roku, zabroniono „z ambony" niesienia szycia i „w ogóle każdej roboty do mankietnikow pod karą odmówienia rozgrzeszenia, motywując tym, że kto daje robotę mankietnikom ten ich popiera, a tym samym sprzyja herezji". W konsekwencji dochody szwalni spadły do tego stopnia, że nawet szwaczki nie mogły zarobić na swoje utrzymanie i część z nich wyjechała. Ochronkę zamknięto na wiosnę 1923 roku, a zakonnica ją prowadząca wyjechała do Płocka. Nie udało się też rozpocząć zaplanowanej na wiosnę 1923 roku budowy murowanego kościoła.
    Parafia funkcjonowała do lat sześćdziesiątych. Wówczas wyjechał do Płocka ks. Miros i cztery zakonnice. W styczniu 2000 roku spłonęła kaplica, wcześniej rozebrano dwa stare domy należące do parafii. Obecnie mieszka w Filipowie jedna osoba wyznania mariawickiego. Corocznie spędzają wakacje w Filipowie grupy młodzieży mariawickiej z kraju.
 

 
 

ANDRZEJ MATUSIEWICZ Jaćwież

 
  powrót >>>  
 

Miodoborze
ANDRZEJ MATUSIEWICZ

    W okresie zaborów twierdzą polskości, ogniskiem patriotyzmu były dwory szlacheckie i majątki ziemiańskie. Nie sposób przecenić ich znaczenia w trwaniu narodu i odbudowie państwa polskiego. Głównie z tego środowiska rekrutowała się inteligencja polska. W II Rzeczypospolitej ziemiaństwo cieszyło się wielkim autorytetem społecznym. Po drugiej wojnie światowej przystąpiono do likwidacji ziemiaństwa jako grupy społecznej. Przede wszystkim pozbawiono prawa ziemian do własności ziemi. Artykuł 2 pkt.e dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 roku stanowił o przeprowadzeniu reformy rolnej, przeznaczając na jej cele nieruchomości ziemskie stanowiące własność albo współwłasność osób fizycznych lub prawnych, jeżeli ich rozmiar łączny przekracza bądź 100 ha powierzchni ogólnej, bądź 50 ha użytków rolnych. Ten sam dokument w art.17 stanowił, że wywłaszczeni właściciele lub współwłaściciele nieruchomości ziemskich ...mogą otrzymać samodzielne gospodarstwa rolne poza obrębem powiatu, w którym znajduje się wywłaszczony majątek w ramach niniejszego dekretu (dekret tworzył gospodarstwa o powierzchni do 5 ha - A.M.), względnie jeśli z tego prawa nie skorzystają, będzie wypłacane im zaopatrzenie miesięczne w wysokości uposażenia urzędnika państwowego VI grupy.
W ten sposób otwarto także drogę do bezprzykładnej dewastacji ziemiańskich dworów i dworków, wydawałoby się na stałe wpisanych w polski krajobraz. Przetrwały one bardziej jako
wspomnienie i legenda niż rzeczywistość.
    Na Suwalszczyźnie (byłe powiaty augustowski, sejneński i suwalski) katalog zabytków architektury odnotowywuje zaledwie 11 dworów. Ogrom spustoszenia oddaje przypomnienie, że w 1887 roku tylko w samym powiecie suwalskim było ich 76.
   Tym cyklem chcemy przywołać i utrwalić w naszej pamięci dwory i dworki Suwalszczyzny oraz ich właścicieli. Prosimy o udział w naszym przedsięwzięciu; o kopie zdjęć, opisy, wspomnienia, rodzinne genealogie. Będziemy je wykorzystywać. Terytorialnie chcielibyśmy objąć także ziemie leżące poza granicami Polski, a tworzące dawniej gubernię suwalską. Bardzo liczymy na pomoc Czytelników.
   Z niewielkiego majątku Miodoborze (dawniej gmina Czostków, obecnie teren gminy Filipów), nie pozostały nawet zabudowania, co więcej, wymazano z map także i jego nazwę. Pierwotnie był to należący do majątku Motule las zwany Młynik albo Młynek. Nazwa pochodziła prawdopodobnie od niewielkiego młyna wodnego stojącego w poł.XIX wieku na Zuśniance, w miejscu, gdzie dobra Motule graniczyły z wsią Olszanka. Las ciągnął się od drogi Suwałki-Filipów wzdłuż rzeczki Zuśnianka do miejsca, w którym stał wspomniany młyn. W środku lasu leżało ponad 30 morgów łąk danych uwłaszczonym włościanom wsi Motule. Do końca lat siedemdziesiątych las, w którym było dużo barci, wycięto. Na jego miejscu właściciel Motul Stanisław Antoni Lineburg utworzył nowy folwark i dał mu piękna nazwę Miodoborze. W 1887 roku obejmował on 114 morgów 163 pręty miary nowopolskiej, czyli nieco ponad 64 ha ziemi i był wart szesnaście tysięcy rubli. Mieszkało w nim 28 osób.
    Pierwszy właściciel Miodoborza, Stanisław Antoni Lineburg był synem Ludwika, naczelnika poczty w Suwałkach. W tym mieście urodził się (5 września 1830) i tu ukończył gimnazjum. Wiedzę rolniczą zdobył studiując w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Marymoncie (1852). Przez wiele lat administrował i dzierżawił od swego wuja Ksa-werego Seweryna Ciemnołoń-skiego dobra Motule. Otrzymał je na własność po jego śmierci w 1868 roku. W latach 70-tych pisywał korespondencje do „Gazety Rolniczej", był miłośnikiem ogrodnictwa i pszczelarstwa. Według lokalnej tradycji miał dość gwałtowny charakter i pod koniec życia (zmarł przed 1895 rokiem) nie troszczył się o majątek. Trwonił go na grze w karty i innych rozrywkach. Jeszcze po śmierci ponoć nachodził i niepokoił mieszkańców wsi. Ci, aby położyć temu kres, postawili na rozstajach dróg w Miodoborzu istniejący do dziś krzyż.
Z Karoliną z Minkiewiczów miał co najmniej ośmioro dzieci. Jego synem był m.in. Stanisław Władysław Karol Lineburg (ur. 21 kwietnia 1862 roku w Motu-lach), znany na początku XX wieku społecznik sejneński i suwalski, korespondent pism warszawskich i „Tygodnika Suwalskiego", wieloletni (1908-1913) prezes suwalskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, główny ofiarodawca eksponatów do Muzeum Ziemi Suwalskiej.
   W 1895 roku właścicielami Miodoborza zostali mieszkający w Libawie, Wiktor Lineburg (ur. 24 maja 1863 roku w Motulach), syn Stanisława i jego żona Maria z Czarnowskich. Kupili majątek na licytacji za prawie siedem tysięcy rubli. Po niespełna dziewięciu latach gospodarowania w 1904 roku sprzedali go Bronisławowi Horbaszewskiemu (ur. ok.1852 -, zm. 11 maja 1924 roku w Brześciu nad Bugiem). Przed wybuchem I wojny światowej mieszkali w Warszawie. Utrzymywali związki z regionem, o czym świadczy ich obecność na liście członków suwalskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.
Bronisław Horbaszewski był zarządcą dóbr na Wołyniu, więc w nabytym mająteczku osadził jako administratora swego młodszego brata Ryszarda (zm. 9 sierpnia 1930 roku w Miodoborzu, pochowany w Filipowie), który wcześniej także administrował cudzymi majątkami. Ponieważ Bronisław był kawalerem, przed śmiercią ofiarował Miodoborze córce brata, Wiktorii z Horba-szewskich Niemunisowej (20 listopada 1889 - 24 marca 1978) i Józefowi Niemunisowi (25 maja 1887-4 listopada 1982). J.Nie-munis był felczerem i w okresie międzywojennym pracował w kolejowej służbie zdrowia.
    Synem Ryszarda był także Anzelm Horbaszewski (ur. 6 maja 1888 roku, zm. 8 stycznia 1834). W 1909 roku ukończył Szkołę Handlową w Suwałkach i wyjechał do USA. Po rocznej nauce języka angielskiego i pracy nad matematyką rozpoczął w 1911 roku studia na wydziale inżynierii uniwersytetu stanu Michigan w Ann Arbor. Z tego okresu swego życia przysyłał korespondencje do „Tygodnika Suwalskiego". Po studiach pracował w fabryce Forda w Detroit, a w latach 1930-1931 - w jego moskiewskiej filii.
Po drugiej wojnie światowej Miodoborze zostało włączone w granice wsi Motule Stare i rozparcelowane. Ziemię otrzymał, według ówczesnej nomenklatury, jeden bezrolny, siedmiu małorolnych i jedenastu średniorolnych chłopów z Motul. Budynki folwarczne zostały rozebrane, modrzewiowy dworek zajęto na gminną szkołę rolniczą, której tu nigdy nie otwarto, później przeznaczono na magazyny. Niezamieszkały i zaniedbany budynek został rozebrany na początku lat sześćdziesiątych. Jak pisze w swoich wspomnieniach {Ja, to mam szczęście... Wspomnienia na kanwie zapisów pewnego notesu. Suwałki 1997), Edward Dworzecki, wnuk Ryszarda Horbaszewskiego o jego dawnym (dworu-A.M.) istnieniu świadczy tylko jakaś obsypana ziemią piwnica, murowana o-bora i obok stojąca studnia z kręgów betonowych. Mogę dodać, że zachował się jeszcze zarośnięty trawą zarys fundamentów.
Andrzej Matusiewicz
 

 
 

ANDRZEJ MATUSIEWICZ Jaćwież

 
  powrót >>>  
 


Kolonizacja włości szembelewskiej,
założenie miasta Filipowa
i utworzenie starostwa filipowskiego.

JERZY WIŚNIEWSKI


   Kolonizacja włości szembelewskiej po 1562 r. dobrze się rozwijała, jeśli można było założyć pierwsze miasto królewskie w tej części Suwalszczyzny. Pomiara z 1562 r. nic nie wspomina o zamiarach założenia takiego miasta, a już w 1570 r. nowe miasto otrzymało prawo miejskie. Dokument wyraźnie stwierdza, że miasto to istnieje i są w nim mieszczanie. Mówi on również, że „...rewizory i leśnicze nasze, którzy to miasto osadzili i włóki do niego rozmierzali". Z kolei z zeznań mieszczan filipowskich z 1578 r. wynika, że dostali oni przed przywilejem list królewski na osiedlenie się. Ostatni rewizorzy, wysłani w 1569 r., nie mogli tego zrobić, co potwierdza wzmianka z dokumentu dla Wołłowiczów z 16.IV.1569 r. o jeziorach „pod miasteczkiem naszym nowozasadzonym Filipowem". Zatem między 1562 a 1568 r. jacyś rewizorzy. Może Maciej Sawicki i ks. Pilchowski wraz z leśniczym perstuńskim Janem Witkowskim założyli miasto F i 1 i p ó w. Równocześnie po stronie pruskiej powstał Gołdap. Rynek i siatkę ulic nowego miasta wytyczno na miejscu wsi Dowspudy, na skrzyżowaniu starej drogi z Berżnik i Wigier (ul. Berżnicka) do Mieruniszek (ul. Mieruniska) z drogą biegnącą doliną Dowspudy (ul. Garbasikowska). Równocześnie zlikwidowano wieś Szembelewo. Nowemu miastu nadano nazwę Filipów, stojącą w związku z nazwą rz. Filipówki.- Zygmunt August przywilejem wystawionym w Warszawie 8.IX.1570 r. nadał nowemu miastu prawo magdeburskie, herb Rak, ustanowił 3 jarmarki (na Zielone Święta, na Wniebowzięcie NMP, na św. Marcina) i targ w poniedziałek. Zwolnił kupców i mieszczan od opłat prętowego, pomiernego i targowego, przeznaczając dochód z targowego na budowę ratusza185. Filipów otrzymał ogromny obszar gruntów, obejmujący nie tylko pola dawnych wsi Dowspuda i Szembelewo (razem 56 włók), ale również i części puszczy dookoła, po jez. Dowspuda (dziś Rospuda), jez. Jemieliste i rz. Zusnę. Na ziemiach tych rozciągnęły się nie tylko pola mieszczan-rolników filipowskich, ale również powstały osobne przedmieścia, których mieszkańcy mieli takie same prawa, jak mieszczanie. Jak podaje Cz. Matusiew i c z, w 1603 r. były już tam: Jemieliste, Olszankai Szafrank i, a w 1604 r. — Wólka lub Wólka Dmusowa186, powstały zatem między rokiem 1570 a 1603. Równocześnie założono w mieście kościół parafialny, który w 1571 r. bogato uposażono. Sami mieszczanie w 1578 r. podnosili, że wolności, jakimi cieszyło się miasto zaraz po lokacji, ściągały wielu, którzy swoje ojcowizny gdzie indziej sprzedawali, przynosząc ze sobą niemałe majętności. Jedni budowali się na surowym korzeniu, sami sobie przygotowując pola, a inni kupowali z dużym nakładem grunty u innych, wcześniej osiadłych. Zasiedlanie miasta trwało długo. Jeszcze w 1578 r. nie wszystkie włóki były przyjęte (83 włóki nie rozrobione i nie przyjęte).
    Z miasta i okolicy utworzono osobne starostwo' filipowskie. Już dokument lokacyjny z 1570 r. wspomina o dzierżawcy filipowskim. Pierwszym znanym imiennie starostą był Aleksander G w a g n i n, Włoch z Werony, autor ,,Kroniki Sarmacjej", który otrzymał to starostwo w 1574 r. od króla Henryka i dzierżył do 1584 r.188. Gwagnin dalej kontynuował osiedlanie starostwa. Chcąc zarobić na wycinanym drzewie, wystarał się 12.V.1578 r. u króla Stefana o przywilej na wypalenie popiołów. To między innymi doprowadziło do ostrego zatargu z mieszczanami filipowskimi. a spór ten rozstrzygali rewizorzy królewscy, J. Maciej Sawicki, kasztelan podlaski, i Fiedor Kuncewicz, chorąży grodzieński, rewidujący w tym czasie Leśnictwo Perstuńskie. Mieszczanie oskarżyli Gwagnina i jego ojca Ambrożego — rotmistrza królewskiego, który gospodarował w tym starostwie w imieniu nieobecnego w Polsce syna — o to, że podniósł podatki i narzucił inne, z których byli zwolnieni, oraz że zbudował sobie piec smolny na włókach miejskich i bierze drzewo z włók miejskich do wytapiania smoły i na sprzedaż do Prus. Ich zdaniem tak wiele wycinał drzewa sosnowego, że w krótkim czasie na włókach miejskich nie stanie drzewa na budynki. Dlatego też ,,... dla toje pricziny ludi z storon na osiedanije wże do tego miesta nie idut i wołok pustych nie pryjmujut". Rewizorowie stanęli w obronie miasta, uważając, że Gwagnin szkodzi dochodom skarbu królewskiego, gdyż z jego powodu wśród włók miejskich są jeszcze włóki puste, nie osiedlone, a miasto powinno się mnożyć i osiedlać. Listem ko-misarskim, pisanym w Słomiance 7.XI.1578 r., rewizorzy nakazali Gwag-ninowi stosować się do przywileju miejskiego, nie pobierać wyższych i nowych podatków i zabronili palić na smołę drzewo z włók miejskich189. Na polecenie rewizorów miernik jeszcze raz ograniczył grunta miejskie według listu pierwszych rewizorów. Według nowego obliczenia do miasta należy 156 włók i 259 morgów. Mieszczanie, którym upłynęła wolność podatkowa, mieli płacić rocznie 52 gr. lit., a z morgi po 2 gr. lit. Z włók nierozro-bionych i nie przyjętych mogło korzystać miasto, biorąc drzewo na ratusz, kościół, szkołę i inne potrzeby miejskie. Nowi osadnicy mieli otrzymywać po 10 lat wolnizny. Równocześnie rewizorzy podnieśli ilość włók wójtowskich z 2 do początku XVII w. powstały na terenie starostwa filipowskiego na miejscu Puszczy Szembelewskiej następujące wsie. Dookoła jez. Dowspuda: C z o s t k o w o (1603), Czarne (1603) lub Czarne Polskie (1607), nad jez. Czarnym: S u p i e n i e (1605) i Wysokie (1606). W kącie granicznym założono: R a k ó w k o (1608), C i s ó w k o (1605) i Białejeziork o (1608)191. Przy granicy wschodniej starostwa powstała wieś Motulowa lub Motult wzmiankowana pod zniekształconą nazwą (Maschalowa, Moscholowo) wJ1585 r. Założył ją niewątpliwie ród Motulów (występuje w wypisach Cz. Matusiewicza), zapewne potomków Motula Staniuczycza, jednego z pierwszych osadników Krzywowoli192. Starosta dla siebie zbudował rezydencję — dwór Czostkowo (wzmiankowany w 1589 r.)193, który był ośrodkiem starostwa filipowskiego do rozbiorów. Wzniesiono go zapewne na kopcu (jak dwór w Sejnach czy Berżnikach), stąd ślady jakiegoś rzekomego grodziska na terenie folwarku Czostków194. Ze wsi wyżej wymienionych zaginęła tylko wieś Wysokie, która leżała niewątpliwie nad jeziorem tejże nazwy. Na pewien czas opustoszała wieś Cisówko. Od tego starostwa odeszła wieś Przerosła, którą między 1562 a 1571 r. otrzymał doktor Sierpc Po Gwagninie starostą filipowskim był w latach 1584—1601 pochodzący z mieszczan krakowskich Krzysztof Morsztyn195, a następnie w latach 1601—1623 jego syn, również Krzysztof196. Nowy starosta na wykupionych od mieszczan gruntach miejskich założył folwarczek Morsztynowizna, wyjęty spod władzy miejskiej, który stał się źródłem zadrażnień między jego właścicielami a miastem (zob. niżej str. 110). Po nich starostami kolejno byli w latach 1623—1631 Józef Lwowicz Korsak, późniejszy wojewoda mścisławski, od 1631 — Aleksander Buchowiecki, podkomorzy grodzieński i syn tego Krzysztof Buchowiecki, marszałek grodzieński, pułkownik JKM, który starostą był jeszcze w roku 1662197. Ich działalność na terenie starostwa nie jest znana. Sama kolonizacja starostwa filipowskiego została zakończona do początku XVI w. Założone w wiekach następnych niewielkie miejscowości (Huta, Aksamitowizna, Rospuda, Romanówka i Wiśniówek) już nie zmieniły krajobrazu osadniczego tego zakątka pow. suwalskiego, wciśniętego klinem między wsie pruskie.
 

 
     
     
 

 JERZY WIŚNIEWSKI, w Studia i materiały do dziejów Suwalszczyzny, Białystok 1965

 
     
  powrót >>>